Nie raz i nie pięć pisałam o tym, że kolorystyczne inspiracje są wszędzie. Na moim blogu powstał nawet cały cykl o tym, że idealny róż można znaleźć w mieszkaniu z ogłoszenia biura nieruchomości, a najbarwniejsze połączenia na komodzie zaoferuje berliński loft z Airbnb. Często bywa tak, że im dalej od typowych wnętrzarskich stymulacji, tym szerzej otwierają się nasze oczy.
– wpis gościnny autorki profilu Pieprznik Pauliny –
Branża wnętrzarska bowiem nie jest tak szalona, jak na przykład spożywcza (te pudełka na płatki śniadaniowe, żebyś przypadkiem nie zapomniał, że czas się obudzić), kosmetyczna (żele pod prysznic, które świecą mocniej niż ich składy) albo reklamowa – myślę, że nie tylko ja zostałam rażona jakimś czterometrowym, pomarańczowym banerem z glebogryzarką i dzierżącą ją piękną panią w zielonych ogrodniczkach. Branża wnętrzarska jest dość spokojna, żeby nie powiedzieć powtarzalna. Opiera się na tym, co aktualne, co jeszcze ciepłe i co przyjechało z targów w Mediolanie. Bazuje na trendach, które wymyślili designerzy, na które wpadli projektanci i zamarzyli sobie koloryści przy swoich biurkach w Instytucie Pantone. Branża ta raczej trochę narzuca z góry. Zupełnie inaczej jest z modą.
Fashion week a trendy
Moda to inny level. W dzisiejszym świecie często to projektanci odpowiadają na potrzeby zwyczajnych ludzi, „słuchają ulicy”, tego, co piszą o modzie blogerzy, jak się ubierają i dlaczego muszą to być akurat neonowe koturny z lat dziewięćdziesiątych. O ile w świecie wielkiego designu zwykły człowiek nie ma za wiele do gadania (brak wiedzy, doświadczenia, estetyki i wróżenia z włoskich fusów), o tyle w modzie jest zupełnie na odwrót. Tu liczy się intuicja, swobodna kreatywność, lżejsze podejście do tematu. Wiele trendów, które zaistniały na zeszłorocznych fashion weekach, najpierw pojawiło się na personalnych blogach. Tylko sieciówki są wierną kopią modeli z wybiegów, ale łączenie ich z rzeczami z secondhandów na szczęście pozostawiono już nam. Modę jakoś lepiej adaptujemy „pod siebie” niż mieszkaniowe nowości, miksujemy bardziej. Sama zauważyłam niedawno, że na Instagramie obserwuję więcej kont o profilu modowym niż wnętrzarskim. Po prostu moda jest tym, czym można się bawić. Niestety, rzadko można powiedzieć to samo o wnętrzach.
Sypialnia przed zmianami
Moja sypialniana ściana za łóżkiem to wyraz fantazji z gatunku tych, dla których nie znajduję logicznego wytłumaczenia. Ściana okraszona jest fototapetą w roli zagłówka, którą bardzo lubię, wokół której zaś jest ciemnoszary prostokąt, w połowie wyłożony okładziną drewnianą, którą zamalowałam (nie wiem, nie pytajcie). Pomieszczenie to jest ciemne, usytuowane od północy, więc próżno szukać tu słońca, ale o dziwo rośliny najbardziej lubią właśnie ten pokój. Ciemna ściana dodatkowo potęgowała wrażenie jaskiniowego mroku, więc od jakiegoś czasu rodziła się w mojej wyobraźni wizja ściany jasnej, pomalowanej do sufitu. Zakochałam się w tej pistacji, wzięłam małżonka pod pachę i zrobiliśmy. To znaczy on robił, ja piekłam pasztety wielkanocne.
Jak przebiegła metamorfoza sypialni
Z ulgą pozbyłam się okładziny, niestety nie zauważyłam ulgi na twarzy małżonka, który dopiero wtedy zrozumiał, ile gwoździ jestem w stanie władować w jedną ścianę. Proces metamorfozy rozpoczęliśmy zatem od gruntownego szpachlowania dziur i pozostałości po moich spontanicznych wnętrzarskich wybrykach. Ze względu na szpachlę oraz na ciemny fragment ściany, który pozostał, ścianę najpierw pokryliśmy wodorozcieńczalną farbą akrylową przeznaczoną do gruntowania ścian oraz sufitów Tikkurila Optiva Primer. Ten produkt zamówiliśmy od razu w docelowym kolorze – dzięki temu miałam pewność, że szarość zostanie dobrze pokryta, a cała ściana będzie ujednolicona.
Po wyschnięciu jednej warstwy gruntu mogliśmy zabrać się za malowanie. Odcień zieleni, o której tyle tu wspominam, znalazłam w palecie Tikkurila Symphony i to jest dokładnie kolor H382. Delikatna, pistacjowa barwa, który zmienia swoje natężenie w zależności od światła, zaś produkt, którego użyliśmy do pomalowania całej ściany, to niezawodna lateksowa farba do ścian i sufitów Tikkurila Optiva Matt 5, szczególnie polecana do sypialni, salonów czy pokoi dziecięcych. Dwie warstwy malowania wałkiem i po szarości nie został nawet smutny ślad.
Sypialnia – efekt metamorfozy
Jasna ściana w tym przypadku to był naprawdę strzał w dziesiątkę. Upolowany na targu staroci ceramiczny wazon z Łysej Góry, zerwane na spacerze trawy, ciemna fototapeta i kolorowa pościel mają teraz o wiele lepsze pole do popisu. Mieszanka jest bardziej świeża i eklektyczna, a nowy kolor fantastycznie rozjaśnił naszą ciemną sypialnię. Dzisiaj moja mama zapytała mnie, gdzie znalazłam taki boski kolor. No jak to gdzie, helloł, no przecież, że na spodniach.
____
Wpis jest częścią cyklu Potęga Inspiracji – więcej inspiracyjnych wpisów z tej serii przeczytasz >>> TUTAJ
4 komentarze
Magdalena
24 maja 2019 at 09:22To przykład, że kreatywne osoby mogą znaleźć inspirację dosłownie wszędzie.
Ada
2 grudnia 2019 at 10:11Bardzo fajne podejście do wystroju. Zauważenie inspiracji w elementach, które widzimy na co dzień to niesamowita umiejętność. Myślę, że na pewno będę częściej zwracać uwagę, na to co mnie otacza na co dzień!
Natalia Stenke
8 kwietnia 2020 at 08:54Ale pięknie prezentuje się ten kolor na ścianach! Nie pomyślałam nawet, że pistacjowy tak fajnie może wyglądać w sypialni 🙂 Dzięki za garść inspiracji!
Eryk
29 grudnia 2020 at 11:33Super, inspiracje dookoła nas 🙂 pozdrawiam serdecznie!