zolta-lamperia-w-salonie01
Salon

Lamperia jak tsunami

28 sierpnia 2019

Ostatnie tygodnie, oprócz malin, bobu i kataru siennego, przyniosły mi w hojnym darze mnóstwo nowych odcinków moich ulubionych seriali. Lecę więc co wieczór na kanapę, zgarniając po drodze lagera i orzeszki i – wywinąwszy w powietrzu podwójną beczkę – z głośnym sapnięciem ląduję na kanapie. Ten codzienny rytuał sprawił, że ściana z telewizorem stała się najczęściej oglądaną przeze mnie ścianą w całym mieszkaniu. No i… jak by to powiedzieć? Po prostu mi się opatrzyła.

– wpis gościnny autorki bloga Piąty Pokój –

Snując wizje zmian, od razu pomyślałam o lamperii – lamperie są ładne, praktyczne, robią robotę we wnętrzu, moda na nie od lat nie chce przeminąć, a dodatkowo malowanie połowy ściany to o ½ mniej roboty niż malowanie całej. Główka pracuje, co? Nawet drabiny nie trzeba rozstawiać. Ba, można nawet zlecić to dwulatkom! 😉

Jak wyróżnić lamperię

Powzięta decyzja to jednak nie był koniec. Chrupiąc prażone fistaszki, długo się zastanawiałam (będzie z pół godziny), co zrobić, żeby tę moją lamperię jakoś wyróżnić. Wykończyć – zamiast równej linii przy taśmie – nierównymi pociągnięciami wałka? A może właśnie równym i starannym, ale za to niestandardowym kształtem? Albo cienkim, zaledwie kilkucentymetrowym paseczkiem w jeszcze innym, pasującym kolorze? W końcu wymyśliłam: to będzie pas farby, bezlitośnie pochłaniający (prawie) wszystko na swojej drodze. Biada temu, co wisi na ścianie, a wchodzi w przestrzeń przeznaczoną pod lamperię, bowiem zostanie przemalowane. Drżyjcie, niesforne pnącza!

Ukochane przekąski, czyli jak wybrałam kolor

Ostatnia decyzja, czyli kolor, to już była łatwizna. Skoro mamy się otaczać tym, co kochamy, a ja kocham chrupki serowe, to wybór jest chyba oczywisty? Postawiłam na bardzo intensywną, dość ciemną i nasyconą żółć M397 z wzornika Tikkurila Symphony – kolor, który zachwycił mnie, gdy tylko uniosłam wieko puszki, i zachwyca do teraz. Zupełnie inaczej prezentuje się rano, kiedy zaspana próbuję nadążyć za literami na paskach w TV, inaczej po południu, w podbijających jego słoneczną naturę promieniach, inaczej wieczorem, w nastrojowym świetle, a jeszcze inaczej, kiedy o pierwszej w nocy wywali nam korki i jedynym źródłem światła jest latarka w telefonie i snopy czystej wściekłości sączącej się z moich źrenic, gdy w drodze do skrzynki rozdzielczej depczę po LEGO.

Malowanie lamperii i kilka pro tipów

Samo malowanie to czysta przyjemność, ale żeby efekt był naprawdę doskonały i nie przypominał tych koślawych lamperii z mojej podstawówki, warto pamiętać o dobrym przygotowaniu i kilku innych zasadach:

  • Starannie przygotuj ścianę. Usuń kurz, pajęczyny, zaszpachluj ubytki, odpyl, ew. umyj
  • Naklej taśmę w równej linii; możesz sobie pomóc laserową poziomicą, jeśli posiadasz
  • Farbą, którą pokryta jest górna część ściany (najczęściej białą), zamaluj dolny brzeg taśmy; to zapobiegnie podciekaniu kolorowej farby pod taśmę i zapewni Ci idealnie równą linię
  • Zagruntuj powierzchnię farbą podkładową; w mieszalni możesz zlecić zabarwienie podkładu na ten sam kolor, co farba nawierzchniowa
  • Nałóż dwie warstwy farby w wybranym kolorze; przestrzegaj czasu schnięcia powłoki
  • Usuń taśmę, gdy ostatnia warstwa farby jest jeszcze wilgotna
  • Nie myj (i staraj się nie dotykać) ściany przez pierwsze cztery tygodnie

Krycie kolorów

Żółty, pomarańcz i czerwień to kolory, które mogą kryć nieco słabiej niż te, którymi do tej pory malowaliście. Rozwiązaniem może być wspomniane wyżej zabarwienie podkładu Tikkurila Optiva Primer tym samym pigmentem, co farby „docelowej”. Ja użyłam białego podkładu i trzech warstw farby Tikkurila Optiva Ceramic Super Matt 3, żeby całkowicie zmienić szarość ściany na kolor musztardy z moich ulubionych hot-dogów.

zolta-lamperia-w-salonie17

Lamperia na obrazkach

Z „wchodzącymi w lamperię” ramkami obrazów było nieco więcej zachodu. Wymierzyłam dokładnie miejsce, w którym miały wisieć i zaznaczyłam, jak daleko ma sięgnąć żółć farby.
Najmniej problematyczny był plakat w ramce za szkłem – tu wystarczyło bardzo dokładnie nakleić taśmę i mocno docisnąć, szczególnie na frezach ramki i szybie. Malowanie przebiegło bez niespodzianek.

zolta-lamperia-w-salonie08

Większą zagwozdką był dla mnie ukochany pejzaż z OLX – obraz olejny, a co za tym idzie, nie przykryty szybą. Za nic w świecie nie chciałabym go zniszczyć, w końcu dałam za te „sztukę” całe pięć dyszek i jestem pewna, że kiedyś uczyni mnie miliarderką. Znając też mój zespół niespokojnych rąk wiem, że za jakiś czas zapewne zechcę go przewiesić, nie mogę zatem przemalować go na stałe. Na szczęście, z tego też udało mi się jakoś wybrnąć. Znalazłam w domu kawałek starej, matowej okleiny do mebli, pomalowałam go moją żółcią i równiutko nakleiłam na powierzchnię pejzażu. Nałożyłam ramkę i… voilà! Udało się.

zolta-lamperia-w-salonie15

Co z meblami?

W moim przypadku zamalowanie mebla pod TV nie wchodziło w grę – to dość nowa metalowa szafka, jeszcze nie zdążyła mi się znudzić. Poza tym, jest ażurowa i – nawet przemalowana – ujawniałaby swoje wcale-nie-żółte wnętrze. Jeżeli natomiast Wy macie mebel, którego ani trochę Wam nie żal i ochotę na taką przewrotną zmianę w domu – koniecznie potraktujcie go kolorem lamperii i emalią Tikkurila Everal Aqua. Efekt będzie rewelacyjny!

Żeby nawiązać do koloru lamperii, przemalowałam żółcią M397 moją ulubioną ławkę stojącą przy stole. Ławka była pokryta farbą kredową i zawoskowana, wymagała więc dobrego przygotowania. Przede wszystkim, należało usunąć wosk specjalnym zmywaczem, a następnie przeszlifować nieco farbę. Farba kredowa ma to do siebie, że zostawia smugi i widocznie utrwala pociągnięcia pędzla – taka już jej niedbała, wintydżowa natura. Jeżeli jednak chcemy przywrócić meblowi gładkość niemowlęcej pupy, trzeba go wygładzić papierem ściernym i bardzo dokładnie odpylić. Na to, tradycyjnie, podkład i można już malować upatrzonym spośród tysięcy odcieniem.

zolta-lamperia-w-salonie12

Lamperia – efekt końcowy

W naszym salonie jest ostatnio jakoś weselej, cieplej, bardziej słonecznie. Czy to zasługa nowych, żółtych akcentów? BYĆ MOŻE. Czy to zasługa trwającego lata? RÓWNIEŻ BYĆ MOŻE. Umówmy się, że dam Wam znać w listopadzie.

___
Wpis jest częścią cyklu Potęga Inspiracji – więcej inspiracyjnych wpisów z tej serii przeczytasz >>> TUTAJ

Brak Komentarzy

    Zostaw Odpowiedź

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.