Rok temu bezskutecznie próbowałam się dodzwonić na policję – chciałam się dowiedzieć, ile lat grozi za złamanie własnych ideałów. Do dziś tego nie wiem. Często powtarzam, że w urządzaniu najbardziej nie lubię trzech rzeczy: beżowych ścian, nudnych mebli i ponadczasowych wnętrz. Co zatem poszło nie tak w mojej sypialni?
– wpis gościnny autorki bloga Piąty Pokój –
Trudno powiedzieć. Nie mam tam wprawdzie beżowej ściany, PONIEWAŻ BEZ PRZESADY, ale jest to zdecydowanie najbardziej „normalne” i spokojne ze wszystkich wnętrz, które urządziłam. W porównaniu do reszty domu, oczywiście. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest ponadczasowe: neutralne, przygaszone kolory, barwy ziemi, dużo klasycznych faktur i naturalnych materiałów – drewno, bawełna, bambus, metal i rośliny. Powinnam powiedzieć teraz, że fatalnie się tu czuję, że brakuje mi szalonych kolorów, odjechanych mebli ze śmietników przerobionych na własną modłę i kilku dziwacznych pamiątek z podróży, ale… nic z tych rzeczy. (Nie)stety czuję się tu doskonale – czy to już starość czy dopiero dojrzewanie?
Klasyka na miarę możliwości
Oczywiście, nasza sypialnia jest klasyką na miarę naszych możliwości… i standardów. Mamy tu przecież tapetę w koale z działu dziecięcego i zdjęcie dłubiącego w nosie Małego. To naprawdę mało dziwactw jak na nasz dom. Muszę przyznać, że lubię spokój tego pokoju. Niebieskie i granatowe dodatki równoważą się z ciemnym beżem tapety, zieleń roślin sprzyja relaksowi. Jest harmonijnie. Tylko czy to jeszcze jest „po mojemu”? Sądzę, że tak – klasyka to przecież nie to samo, co nuda.
Klasyka moim okiem
Klasyka powinna być właściwie jedna i uniwersalna, ale mam wrażenie, że dla każdego może ona mieć nieco inne znaczenie. Każdy ma gdzie indziej ustawioną swoją granicę i swoją interpretację tego, co stonowane, neutralne i ponadczasowe. Tego, co klasyczne. Dla mnie klasyka to spokój, harmonia, ciepło i przytulność. Wzory, które nie wychodzą z mody i kolory, które w nienachalny sposób bawią się ze sobą w dwa ognie: coś neutralnego i coś zdecydowanego.
Kropla koloru w nietypowym miejscu
Żeby jednak uniknąć potencjalnych oskarżeń o przynudzanie i zaprzedanie własnych ideałów, zapragnęłam dodać temu pomieszczeniu coś odrobinę nietypowego. Kropla koloru tam, gdzie się jej nie spodziewamy, nie jesteśmy przyzwyczajeni. A może by tak… wnękę okienną? Do pomalowania wnęki okiennej wybrałam bardzo nieoczywisty kolor S500 Surf z palety Classic w kolekcji Tikkurila Feel The Color. Zależnie od pory dnia, wybiera sobie, kim będzie: mocną szarością? Stalowoszarym błękitem? To kolor-kameleon. Najpierw zabezpieczyłam ramę okna taśmą – kilka razy w życiu z czystego lenistwa pominęłam ten etap i później bardzo żałowałam. Zmywanie farby z okien jest straszne i prawdopodobnie będę się musiała tym właśnie zajmować w piekle. Nic więc dziwnego, że w niektórych pokojach stolarkę okienną mamy brudną od lat. Całą wnękę musiałam też dokładnie odkurzyć, robiąc życiową rewolucję kilku rodzinom pająków. Następnie malowałam farbą Tikkurila Optiva Matt 5 przy użyciu małego wałka i – o dziwo – wystarczyły zaledwie dwie warstwy, choć ciemne kolory zwykle kryją nieco gorzej niż jasne.
Finał!
Ciemna opaska wokół okna sprawiła, że brązowa rama okienna nie wybija się tak na tle białych ścian pokoju. Stanowią teraz całość, przyciągają wzrok, intrygują. A kiedy nie chcę już być intrygowana, chowam okno za białą roletą.
Surf, dzięki swoim niebieskawym tonom, dobrze kontrastuje z ciepłymi odcieniami – widać to na przykładzie doniczek, które pomalowałam innymi kolorami z palety Tikkurila Feel the Color Classic: M425 Beetroot (ten kolor jest nam już doskonale znany z kredensu) i X486 Median. Razem tworzą trio niemal idealne. Piękne klasyki. I ani trochę nie wieją nudą.
___
Czujesz, że pasuje do Ciebie styl Classic? Zajrzyj do ponadczasowej sypialni Sylwii >>> TUTAJ oraz poczytaj o całej kolekcji Tikkurila Feel the Color >>> TUTAJ.
Brak Komentarzy