Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

wabi-sabi
Tikkurila

Mieszkać w stylu wabi-sabi, czyli japońskie piękno przemijania

21 maja 2018

Dawno, dawno temu, kiedy Carrie Bradshaw dopiero zmierzała do Nowego Jorku, a MTV była jeszcze stacją muzyczną, w kinach leciała pewna reklama zegarków Swatch, w której smutna twarz leciwego Japończyka spoglądała na drzewko wiśni, które właśnie zostało pozbawione wszystkich kwiatów. Ten wyraz twarzy utkwił mi w pamięci wyjątkowo wybitnie, bo choć przejawiał jakąś niepowetowaną stratę, tak oczy miały w sobie spokój i akceptację. Pomyślałam sobie wtedy, że Japończycy są mistrzami w opanowaniu i aprobowaniu tego, co nieuniknione.

– wpis gościnny autorki profilu Pieprznik Pauliny

Wabi-sabi, czyli japońskie piękno przemijania

Japonia to mekka ogromnego szacunku i tradycji. I choć nie było mi jeszcze dane zwiedzić tego kraju, to miliony obejrzanych dokumentów o życiu na tych wyjątkowych wyspach, o poszanowaniu, jak nigdzie indziej, ludzi starszych, o uważności co do każdego dnia, każdego posiłku i przedmiotu, pozwalają mi w to naprawdę uwierzyć. Żaden rozhulany amerykański turysta nie jest w stanie podważyć tamtejszych rytuałów, nawet Ekipa z Newcastle wybrałaby ciepłą sake i zdjęła obuwie. Za tym wszystkim stoi bowiem jakaś jakość, coś, co należy darzyć szacunkiem na starcie. Dla nas, Europejczyków, jest w tym jeszcze unikalność i wyjątkowość świata zupełnie od nas różnego i tak odległego. Podziwiamy ich przywiązanie do kraju i jego historii, a jednocześnie kochamy te najnowsze technologie, które swoją postępowością są daleko, daleko przed nami.

Kraj pełen sprzeczności, gdzie chłodny minimalizm miesza się z szaleństwem młodzieży z Shibuya i gdzie bogata historia przeplata się z przyszłością, której możemy niemal dotknąć. To właśnie Japonia jest źródłem wnętrzarskiego stylu, który opanowuje teraz cały świat. Wabi-sabi, bo o nim mowa, to nie jest odmiana wasabi, choć faktycznie z kraju sushi się wzięła.

Wabi-sabi – na czym polega i z czym to się, nomen omen, je?

Wabi-sabi to japońska sztuka odnajdywania piękna w tym, co na pierwszy rzut oka piękne już nie jest. W nieperfekcyjnych powierzchniach i omszałych fakturach, w patynie, w rdzy, w pękniętym drewnie- jednym słowem w tym wszystkim, co zostało naturalnie poddane działaniu upływającego czasu. Bo przedmioty, dokładnie tak samo jak ludzie, przemijają. Wabi-sabi ujawnia ten cykl życia i śmierci, ukazując jego piękno i autentyzm. Te wszystkie szczeliny, które czas, pogoda i ludzkie dłonie zostawiły za sobą…

 

 

Wabi-sabi to nie tylko urządzanie wnętrz

To niemalże styl życia, za którym stoi pamięć i akceptacja, że wszystko ma swój czas. To szacunek dla planety, to organiczne materiały, to ponowne użycie i barwy wyjęte prosto z natury – inspiracją może być kamień, którego powierzchnię przez wiele lat gładziła źródlana woda albo suche drewno, którego spękania utworzyło gorące słońce. To proste, niemal pierwotne życie, w którym nic nie dzieje się sztucznie i na siłę. Tutaj czas płynie wolno, ma swój rytm i swoją porę. W ruch nie idą ingerujące w delikatne struktury maszyny, bo piękna wypatrujemy w tynkowych ubytkach.

 

Wabi-sabi – to proste!

Wnętrze w stylu wabi-sabi, choć może wydawać się trudne do osiągnięcia, wbrew pozorom wcale takie nie jest; z powodzeniem możemy je uzyskać nawet w zupełnie nowym, współczesnym budownictwie. Jest tu tylko jedna, prosta zasada, która będzie nawigować nas w tym procesie – to myśl o naturze, o jej barwach i wytworach. Nowa kolekcja Tikkurila Minerals zainspirowana została żywiołami: powietrzem i ziemią. To bogactwo zimnych i ciepłych tonów, które wzajemnie przenikają się – dokładnie jak w spektaklu, który odbywa się w naturze. Delikatna słoma obok zimnej stali, a tuż za nimi głęboki atrament i ciepło terakoty. Jeden z moich ulubionych odcieni tej kolekcji, V447 Serpentine, będzie doskonałą bazą np. do sypialni, z kolei rodzinny stół w jadalni będzie prezentował się nieziemsko na tle ściany w kolorze M425 Beetroot (głęboki odcień buraka). Barwy inspirowane naturą to nasza podstawa, którą warto teraz uzupełnić przedmiotami z autentycznych materiałów, najlepiej wykonanymi ręcznie przez rzemieślników- wystarczy ich naprawdę niewiele: piękny, drewniany stołek, kilka ceramicznych miseczek na stole czy zasłona ze spranego lnu.

 

 

 

Wabi-sabi to wnętrzarski ZEN

To filozofia i estetyka w jednym, skupiające się na łagodnej i spokojnej akceptacji tego, co w życiu tak nieuniknione, na szukaniu piękna w tym, co naturalne, w czym zaklęty jest czas i historia. Czy ktoś mógł stworzyć to lepiej niż Japonia?


Wpis jest częścią cyklu „Potęga inspiracji”, w ramach którego ukazały się wpisy:

Trend Urban Jungle cz. 2 – Jak eksponować rośliny
Dojrzały banan, czyli metamorfoza komody z MDF
– Wielkanocne dekoracje + rama na kwiaty DIY
– Trend Urban Jungle
Już wkrótce kolejne!

 

1 Komentarz

  • Reply
    Natalia
    19 czerwca 2018 at 12:07

    Bardzo podoba mi się ten styl, ale niestety mój mąż w ogóle za nim nie przepada. I tak staram się przemycić dodatki do salonu 😉

Zostaw Odpowiedź

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.