Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Salon

Metamorfoza salonu w stylu GROWTH – prawdziwa moc soczystości!

7 czerwca 2017

Wyrwana w środku nocy ze snu przez agenta wrogiego wywiadu o wschodniosłowiańskich rysach (mocna żuchwa, płowe włosy, przekrwione od mrozu i bimbru oczy) i spytana, czy lubię odważne kolory we wnętrzach, w pierwszym odruchu odpowiedziałabym, że ani trochę. Po chwili, nieco ochłonąwszy (i rozejrzawszy się po mieszkaniu), sprostowałabym, że chyba jednak dość lubię. I dopiero kiedy opadłyby emocje, a po złym agencie została jedynie falująca na wietrze firanka i zapach wody kolońskiej Brutal, zadałabym sobie pytanie: co go to, cholera, obchodzi!?

Metamorfoza salonu w stylu GROWTH

– wpis gościnny przygotowany przez autorkę bloga Piąty Pokój

 

Salon-(42)

Coś jednak jest na rzeczy: albo mieszkam w miejscu, które nie odzwierciedla mojego wnętrzarskiego gustu, albo moje wyobrażenie o owym guście jest zupełnie błędne. Lub też – i to jest najbardziej prawdopodobne – moje mieszkanie ożyło i zaczęło urządzać się samo. Prawdopodobnie nie mogąc znieść mojej opieszałości, decyzyjnej niemocy i labilności emocjonalnej. Myślałam, że jestem bardziej zachowawcza i nie spodziewałam się, że będę mieć tak kolorowe, odważne, trochę zwariowane wnętrza. I że wciąż będzie mi tych kolorów i tego wariactwa mało.

Salon-(109)

Wierzę, że urządzanie domu to proces, nieraz bardzo długotrwały, w którym na bieżąco testujemy różne rozwiązania, oceniamy wybory, korygujemy błędy, wciąż dopasowując wnętrza do swoich potrzeb i upodobań. A potrzeby i upodobania… Mówiąc obrazowo: nie są wyryte w spiżu. Mówiąc bardziej obrazowo: tylko krowa nie zmienia zdania. Mówiąc najbardziej obrazowo: zawsze trzeba mieć w zapasie wałek, korytko malarskie i czapeczkę z gazety.

Nasz salon, choć może stadium larwalne ma już za sobą, to motyla z całą pewnością jeszcze nie przypomina. To salon-poczwarka. Jeszcze wiele brakuje, żebym mogła go nazwać skończonym dziełem i spryskać się Dom Pérignon (z dala od źródeł prądu, wiem) przy wtórze We are the Champions. Jednak powoli, krok po kroku, zmiana po zmianie, zbliżam się do wymarzonego efektu: niebanalnego, dowcipnego, kolorowego, eklektycznego wnętrza, w którym dużo się dzieje. A najlepsze w tej zabawie w urządzanie jest to, że nie ma jednego właściwego rozwiązania i jednej jedynej konfiguracji, w której wnętrze zyskuje funkcjonalność i wygląda dobrze. Wystarczy zacząć próbować.

Salon-(183)

Za sprawą kanapy i botanicznej tapety zrobiło się u nas zielono i soczyście, ale niedawno zaczęło mi brakować jeszcze mocniejszych i bardziej zdecydowanych barw. Może i nie umiem gotować, może i wchodzę do kuchni tylko po batony z szafki, ale jako fanka włoskiej kuchni wiem jedno: nic tak nie pasuje do bazylii jak pomidor. I nic nie tak nie dopełnia energetycznej zieleni jak żywa czerwień. Metamorfoza kącika „bibliotecznego”, która wisiała w powietrzu, musiała stać się ciałem.

Nie wiem, kto to ukartował, ale paleta Tikkurila Color Now 2017 o nazwie Growth została chyba stworzona z myślą o naszym domu. Zielenie, żółć, odrobina szarości i… on. Pomidor. Do kącika książkowego wybrałam bowiem właśnie kolor Tomato – M316. Początkowo chciałam pomalować nim całą ścianę, od podłogi po sufit, jednak w porę zorientowałam się, że jako ostatnia blogerka homestyle’owa nie mam jeszcze w mieszkaniu żadnej lamperii. To niedopatrzenie wymagało skorygowania! Przez chwilę biłam się z myślami, czy biało-czerwona ściana nie będzie wyglądać zbyt… patriotycznie i nieustająco nasuwać wiadomych skojarzeń, ale potem przypomniało mi się, że miałam kiedyś znajomego, który miał na ścianie namalowaną flagę Jamajki. W tym kontekście polska flaga w Polsce wydała mi się nie taka znowu ekscentryczna i ochoczo chwyciłam za wałek.

Salon_Growth_3

Salon_Growth_1

Salon_Growth_4

Bardzo lubię malować farbą Tikkurila Optiva – to wyjątkowo gęsta i świetnie kryjąca farba. Znamy ją już na na tyle dobrze, że nawet nie zabezpieczyliśmy podłogi na czas malowania – szkoda czasu. Tikkurila Optiva nie pryska, nie kapie, nie brudzi, więc czas potrzebny na zabezpieczenie podłogi można spokojnie spożytkować na jedzenie rodzynek w czekoladzie lub ratowanie świata.

Nie jestem zdania, że we wnętrzu wszystko musi do siebie pasować – wolę luźne nawiązania, skojarzenia bardziej niż dublowanie tych samych motywów, barw i wzorów. Ale apetyczny Pomidor aż prosił się o powtórzenie. Wodorozcieńczalną emalią Tikkurila Everal Aqua pomalowałam więc jedno z pałętających się po domu krzeseł. Pozostałymi kolorami z palety Growth pomalowałam gliniane doniczki (Yellow Transparent – V389) i ramkę (Basilica – M384) i nie sądzę, żeby było to moje ostatnie słowo.

Salon_Tikkurila_Growth_5

Salon_Tikkurila_Growth_6

Salon_Tikkurila_Growth_7

Patrząc na paletę Growth nie umiem uciec od pewnego skojarzenia: Mój dziadek miał na działce namiot z folii, a w nim krzaczki pomidorów: delikatne żółte kwiaty, czerwone owoce, zielone pędy zanurzone w grafitowej ziemi. Niemal codziennie wchodziłam do tej sauny, żeby zobaczyć, czy zielone pomidory dojrzały już na gałązkach. I co roku wyglądało to tak samo: pewnego dnia po prostu robiły się czerwone, ot tak. Zupełnie jak u nas w salonie: pomidory dojrzały, orzeł wylądował, frank spadł do 2,8 PLN.

Żartuję, nie spadł. Ale pomarzyć można.

Salon_Tikkurila_Growth_8

Brak Komentarzy

    Zostaw Odpowiedź

    This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.